intelektualnie
ak gdzieś od początku lat 60-tych zacząłem dostrzegać stronniczość w rysowaniu sylwetek Niemców, przede wszystkim w kinematografii, bo ta najsilniej oddziaływała na młodych ludzi.
Niemcy często byli tam przedstawiani jako tępi, posłuszni, nie dający sobie rady w trudnych sytuacjach. Śrubki w maszynie, a nie ludzie, a w dodatku brzydcy, kanciaści i głupio rubaszni na taki szwabski sposób ? he, he, he, ho, ho ho, heili heilo.
Miałem w latach 60-tych problem ? dlaczego wobec tego Niemcy się tak długo i w sposób uporządkowany bronili w czasie wojny przed wszechpotęgą aliantów?
Przecież tępi, tchórzliwi i niewydolni ludzie zaraz powinni by uciec, rozpierzchnąć, poddać się i koniec z wojną.Każdy z obecnych tutaj wie, że niezależna prasa nie istnieje. Wy to wiecie i ja to wiem: żaden z was nie ośmieliłby się ogłosić na łamach gazety własnych opinii; a gdyby nawet się ośmielił, zdajecie sobie sprawę z tego, że nie zostałyby one nigdy wydrukowane. Dostaję ileś dolarów tygodniowo za to, żebym powstrzymywał się od wyrażania własnych poglądów i opinii w gazecie, w której pracuję. Wielu tu obecnych otrzymuje podobną zapłatę na identycznych zasadach. Gdyby ktoś z was był na tyle szalony, by uczciwie opisać sprawy, znalazłby się natychmiast na bruku. Gdybym dopuścił, by moje prawdziwe opinie zostały opublikowane w którymkolwiek numerze gazety, straciłbym pracę w niecałe 24 godziny. Praca dziennikarza polega na niszczeniu prawdy, łganiu na potęgę, deprawowaniu, zohydzaniu, czołganiu się u stóp mamony, sprzedawaniu siebie, sprzedawaniu swojego kraju i swojego narodu w zamian za chleb swój powszedni, czy też ? co się sprowadza do tego samego ? za swoją pensję. Wiecie to wy i wiem to ja. Cóż to więc za szaleństwo wznosić toast za niezależną prasę! My, dziennikarze, jesteśmy wasalami, instrumentami w rękach bogaczy, którzy potajemnie spiskują i kierują wszystkim zza kulis! My jesteśmy ich marionetkami! To oni pociągają za sznurki, a my tańczymy! Nasz czas, nasz potencjał i nasze talenty są w rękach tych ludzi. Jesteśmy intelektualnymi prostytutkami!?.
To był pierwszy impuls do przełamania stereotypów. Jako doroślejący człowiek miałem jeszcze możliwość poznać bliżej wielu miejscowych Niemców (większość z nich wyjechała do Vaterlandu w końcówce lat 70-tych i później). I jakoś nie mogłem się doszukać w nich wrodzonej buty, nienawiści, okrucieństwa i ślepego posłuszeństwa. Mało tego, przy bliższym poznaniu okazali się o dziwo, ja cie nie mogę, normalnymi, w większości dobrze wychowanymi ludźmi – jedni sympatyczni i przyjaźni, drudzy przyłóż do rany, inni tylko sympatyczni. Byli oczywiści tez uparci i niesympatyczni. W każdym razie rów został zakopany. Problem został zaszeregowany do innej kategorii, koniec z uprzedzeniami.
A ten problem, to państwo, kultura i tradycje, historia, która wyciska piętno na paradygmacie narodowym. Relacja obywatel-państwo nieraz wpada w zawiłości i ślepe uliczki i nie jest to problem rozwiązywalny na indywidualnej płaszczyźnie (tzn. efekt działania w zbiorowości nie jest prostą sumą działań pojedynczych jednostek), a państwo to dla wielu polityków okazja pozwalająca zmusić obywatela do odnalezienia się w nim tak, jak oni sobie tego życzą. To jest osobny problem.
Dzisiejsze Niemcy, to państwo prawa i demokratyczne. Politycy są ograniczeni przez prawo i demokrację, moderowani przez historię.
Komentarze
Prześlij komentarz