Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2013

co się zdarzyło

Zdazylo mi sie przed kilku laty znalesc goscinnie w domu znajomych o ktorych wiem ze sa bardzo pobozni bardzo patriotyczni niebywale wrecz moherowi . Przy niedzielnym stole zsiadło kilkanascie osob reprezentujacych w sumie cztery pokolenia. W poboznym domu przy stole niedzeielnym porusza sie tylko patriotyczne i pobozne tematy. Do dobrego tonu nalezy okazac oburzenie na kalumnie padajace na Kościół , i oczywiscie Przewielebnego Ojca. A juz szczegulnie oburza zarzucanie polakom antysemityzmu. Seniorka rodu nie ma problemu z przywolaniem autorytetu ” starej niemki” z która to zetkneła sie po wojnie ( miejsce akcji Ziemie Odzyskane). Niemka ta miała chwalic Hitlera za to co zrobił,z malym zastrzezeniem ze niepotrzebnie zginelo tyle ludzi. Nie sprecyzowala kogo miala na mysli mowiac ludzie. Po uplywie tylu lat sedziwa osoba ktora juz swoje zycie przezyla , nie ma problemu zeby przywolujac te wspomnienia przekazac mlodszym czlonkom rodzin mądrość zasłyszana od niemry. Prawie rzucilo mni

historia

Jeśli chodzi o Łambinowice i wiele innych tego typu obozów warto pamiętać, że część z nich w pierwszej fazie po utworzeniu była w rękach NKWD, a część podlegała Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego i Głównemu Zarządowi Informacji Wojska Polskiego. Później wszystkimi zajmowała się MBP. Obozy te działały zgodnie z instrukcjami wydanymi przez PKWN (na bazie wytycznych sowieckich). Czym było MBP i jaką funkcję pełniło w powojennej Polsce nie muszę chyba przypominać nikomu. A może powinienem? Mnie nazwa „obozy koncentracyjne” razi tylko do pewnego stopnia (innych bardziej, może i słusznie), ale uważam, że nie należy jej utożsamiać z hitlerowskimi obozami zagłady, które koncentracyjnymi nazywane były tylko z powodu spełniania jednej ich funkcji (nazwa „obóz koncentracyjny” istniała już długo przed wojną i nie wymyślili jej hitlerowcy). Nie znaczy to, że powojenne obozy nie były miejscem strasznych wydarzeń i śmierci kilkudziesięciu tysięcy (30-50 tysięcy w zależności od źródła) ludzi ró

intelektualnie

ak gdzieś od początku lat 60-tych zacząłem dostrzegać stronniczość w rysowaniu sylwetek Niemców, przede wszystkim w kinematografii, bo ta najsilniej oddziaływała na młodych ludzi. Niemcy często byli tam przedstawiani jako tępi, posłuszni, nie dający sobie rady w trudnych sytuacjach. Śrubki w maszynie, a nie ludzie, a w dodatku brzydcy, kanciaści i głupio rubaszni na taki szwabski sposób ? he, he, he, ho, ho ho, heili heilo. Miałem w latach 60-tych problem ? dlaczego wobec tego Niemcy się tak długo i w sposób uporządkowany bronili w czasie wojny przed wszechpotęgą aliantów? Przecież tępi, tchórzliwi i niewydolni ludzie zaraz powinni by uciec, rozpierzchnąć, poddać się i koniec z wojną.Każdy z obecnych tutaj wie, że niezależna prasa nie istnieje. Wy to wiecie i ja to wiem: żaden z was nie ośmieliłby się ogłosić na łamach gazety własnych opinii; a gdyby nawet się ośmielił, zdajecie sobie sprawę z tego, że nie zostałyby one nigdy wydrukowane. Dostaję ileś dolarów tygodniowo za to, żeby

z PRL

Bo problem jest w tym, że my się jakby wstydzimy sukcesów i albo o nich media nie informują (w myśl zasady, że dobre newsy są nieatrakcyjne lub pachną propagandą sukcesu) albo są, na wszelki wypadek, dezawuowane przez tzw. opozycję, bo nie daj Bóg coś zostanie zapisane na konto aktualnego rządu. No ale co się dziwić, skoro za coś wartościowego wielu rodaków uważa patriotyzm martyrologiczny i odświętny, a ten dnia codziennego, wyrażający się w radości z dobrze wykonanej roboty jakoś nie uchodzi i jest bagatelizowany nawet przez tych, którzy go wyznają. Dziwnym trafem, to cudzoziemcy lub Polacy, którzy mieszkają poza krajem, lecz często go odwiedzają, mówią i piszą o Polsce różne dobre rzeczy. Z PRL pamiętam np. sprawe inżyniera wynalazcy od komputerów, który przerzucił się z braku zrozumienia i poparcia dla swoich działań na hodowlę świn, a potem wyjechał z kraju.Zarzut jest prosty i powalający – po prostu nie wierzy w to co napisałem, przypisał to nadmiarowi spożytego alkoholu i wpr

nasze matki...

Okrutnie zagięłaś mnie tym stwierdzeniem. Bardzo trudno pisać wypracowanie, mając świadomość, że będzie ono dotyczyło autora w sposób bezpośredni. Mówi się trudno, jeśli mam Ciebie przekonać, że pilot to najzupełniej normalny człowiek, to muszę pisać o sobie. Ojciec, kawalerzysta, służył w Poznaniu (w 6-tym pułku) i bardzo często opowiadał o swoich przygodach jakim był poddawany na poligonie w Biedrusku. Jego historia to materiał na oddzielne opowiadanie a początek można znaleźć w jednym z esejów pani Hanny Krall (to o tych wronach !!). Wojsko towarzyszyło mnie od dzieciństwa. Napisałem, że najtrudniej o sobie, bo oto rodzi się taki na dalekich Kresach, nad samą Dzisną (bardziej „zdradliwa” od Wieprza) w Szarkowszczyźnie, przesiąknięty opowiadaniami dziadka Floriana o Sybirze i białych niedźwiedziach, oglądający z bliska zbombardowanie mostu nad Dzisną a czerwcu 1941 roku, podziwiający „precyzję” i skuteczność działań lotnictwa, który chciałby tak samo w przyszłości zostać pilotem i